Powracam z cykliczną serią wpisów pod nazwą: „Historia jednego zdjęcia”. Dziś zdjęcie zrobione w listopadzie 2020 roku, kiedy pandemia była już na etapie drugiej, bądź trzeciej fali. Najwspanialszym, co mnie mogło wtedy spotkać, to bliskość lasu i malowniczych w nim ścieżek. Spacery razem z żoną zaliczaliśmy każdego dnia. 25 listopada, tuż po godzinie 15:00, szliśmy naszym wydeptanymi szlakiem. W pobliżu skrzyżowania dwóch leśnych duktów leśnicy umieścili paśniki dla dzikich zwierząt wraz z stojącą obok solną lizawką.
Nagle stanąłem w miejscu, przetarłem oczy i nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Koło lizawki stał łoś, który prawie natychmiast otrzymał od nas imię – Beno. Na szczęce miałem ze sobą Olympusa OM-D E-M1 mIII z przypiętą „lufą” 300 mm f/4.0. Natychmiast przyłożyłem wizjer do oka strzelając jak z automatu. Beno stał nieruchomo, cierpliwie, zaaferowany smakiem solnym, zerkając na nas mdłym wzrokiem.
Po kilku miesiącach nieustannego obserwowania miejsc ulubionych przez łosie udało mi się w końcu uzyskać kilka całkiem poprawnych zdjęć.
Do wpisu dołączyłem jedno z nich. Parametry ekspozycji to: ISO 640, przysłona f/6.3, czas naświetlania 1/60 sek.
