W dniu „zawieszenia” pomiędzy klimatycznym koncertem grupy RPWL, która w bydgoskim klubie Kuźnia zaserwowała nam klimat z londyńskiego klubu Marquee, emitując w systemie kwadrofonicznym odlotową muzyką Pink Floyd z końca lat sześćdziesiątych XX wieku, a jutrzejszą premierą nowej płyty Davida Gilmoura, proponuję wgryźć się na chwilę w klimat niezwykłej improwizacji, krótkiego przecież w oryginale, utworu. Wtedy to właśnie kiełkował prawdziwy rock progresywny, podlany obficie sosem totalnej psychodelii. Proszę Państwa oto Cymbaline, zaśpiewane przez jakże młodego i przystojnego Gilmoura z bujną czupryną.