Dziś odbiegnę od tematyki fotograficznej. Oglądałem przed chwilą zdjęcia z rozpoczęcia roku szkolnego w mojej średniej szkole, zamieszczone na Facebooku. Przypomniałem sobie swoje szkolne czasy i mojego Dyrektora LO. Natychmiast w mojej głowie pojawiło się hasło: AUTORYTET. W czasach mojej licealnej edukacji w gabinecie dyrektora szkoły można było się znaleźć tylko z dwóch powodów: po odebranie najsurowszej kary lub największej nagrody. Gabinet dyrektorski oraz sam Dyrektor był skrupulatnie chroniony przez roztaczającą się aurę Jego autorytetu, wzmacnianą przez Grono Pedagogiczne. Pan Dyrektor z największą skrupulatnością piastował swą funkcję, budując autorytet urzędu i stanowiska, budząc podziw nas młodych i buntowniczych uczniaków. Był to przecież zwykły człowiek, z wszelkimi pospolitymi wadami i zaletami. Ale jednak, wraz z najbliższym otoczeniem, potrafił zadbać o najwyższe standardy i niezwykłą jakość piastowanego stanowiska. Z wielkim szacunkiem wspominam tego nieżyjącego już Człowieka.
Z podobnym autorytetem miałem do czynienia w swojej pierwszej pracy. Człowiek zarządzający kilkudziesięciotysięczną rzeszą kolejarzy wypracował taki autorytet, że z nieskrywaną dumą mieniłem się Jego podwładnym. Kultura osobista, wiedza, stanowczość i spokojny, zdecydowany głos, a także ta lekko wykrzywiona, uśmiechnięta, pełna mądrości twarz pozostaną na zawsze w mojej pamięci. Też już Go nie ma między nami.
I kolejny autorytet, z cudownych przyczyn ciągle żyjący, to mój stuletni Wuj. Oficer kampanii wrześniowej, pedagog, wielki patriota. Jego rola w naszej bardzo licznej rodzinie jest nie do przecenienia. To Wielka Księga mądrości, doświadczenia i wiedzy. Niezwyklej kultury osobistej, znajomości ludzkiej natury, pełen delikatności w prezentowaniu swoich poglądów, głębokiej wiary i szczerej, lecz nie narzucającej się, praktyki religijnej. Człowiek słuchający, wsłuchujący się i wysłuchujący. Nigdy nie narzucający swoich poglądów, szanujący każdego człowieka. Do tego prawdziwy, niedościgły dla nas „współczesnych” facetów – Gentelmen. Aż dziw, że po bezpardonowym i niekończącym się ataku zła, braku kultury osobistej, nienawiści, nietolerancji i całej reszty tego wszystkiego na „nie”, ten Człowiek nadal jest autorytetem i w niczym nie zmienił cech swojego charakteru.
Czy kiedyś zabraknie nam autorytetów? Czy obecnie nie zbyt łatwo podważamy ich bezsprzeczność? Czy zamiast szukać, kreować nowe i czcić i utrwalać stare, nie jesteśmy świadkami unicestwiania tej potrzebnej w każdym społeczeństwie „instytucji”?
P.S.
Dołączam zdjęcie zamyślonego nad moim tekstem Szekspira…
Ciekawe przemyślenia. Niestety masz rację, ciężko o autorytety, a w swerze publicznej trudno by było wskazać.